Zeszło-weekendową wycieczkę po Słowacji rozpoczynam od Orawy.
Przekraczam granicę w Zwardoniu i przez Oszczadnicę kieruję się na drogę numer 520 A przecinającą Orawę aż do Twardoszyna.
Droga prowadzi przez Namiestów, gdzie łatwo da się znaleźć nocleg w okolicy Jeziora Orawskiego. Jadąc dalej, na wysokości Twardoszyna podejmiesz decyzję: ruszyć w stronę Tatr, czy może na zachodnią Słowację
Słowacka kuchnia nie jest ani fit, ani lekka... jest za to cholernie smaczna. Po obfitej jajecznicy na śniadanie startuję z Orawy - kierunek... Tatry.
Z premedytacją tylko częściowo jadę popularną i dość zatłoczoną w weekend drogą 537. Odwiedzam jedynie Štrbské Pleso i zjeżdżam na południe na drogę 3061 poszukać mniejszego ruchu i pięknych krajobrazów.
Krajówki 66 i 67 to umiarkowany ruch, dobra nawierzchnia, niesamowite widoki i salwy zakrętów!!! Fajnie jest też wjechać na 533, ale od skrzyżowania z 536 w kierunku Nowej Spiskiej Wsi nawierzchnia jest fatalna.
Niedzielna to powrót - zatrzymałem się w Muszynie i z niej startuję przez Sądecczyznę w stronę domu. Nie zamierzam jednak jechać tylko tranzytem. Pierwszy przystanek robię w ciekawym punkcie widokowym w Woli Kroguleckiej.
Drugi przystanek to Zalipie - malowana wieś koło Tarnowa. Seria zdjęć pięknych, ręcznie malowanych chat, chwila odpoczynku i ruszam. Powrót był ciężki - fala upałów nad Polską dała się we znaki.